W naszych felietonach poruszaliśmy różne tematy z życia naszej Gminy. Opisywaliśmy sytuacje , które nam się nie podobają, zjawiska , które nie powinny mieć miejsca i inne bieżące i zastane problemy. Jak się okazuje, większość poruszanych tematów NIESTETY znajduje potwierdzenie w rzeczywistości i to najnowszej.
Przy ulicy Bolesławieckiej około 3 lata temu powstała kamienica oznaczona nr 6,7 i 8. W kamienicy powstały mieszkania komunalne , które zasiedlono . Otwarciu towarzyszyła „wielka feta” czyli: telewizja, przemowy, uroczyste przekazanie kluczy, kapłan pokropił , zjedzono poczęstunek. Odtrąbiono wielki sukces włodarzy . Po upływie kilku tygodni po zasiedleniu zaczął się horror mieszkańców, polegający na odpadaniu tynku z sufitów. Mieszkanie po mieszkaniu, tynki z sufitów zaczęły się sypać. Mieszkańcy przerażeni zgłaszali przypadek po przypadku urzędnikom . Zgłaszający nie wspominają zbyt miło tych rozmów, w końcu zgłoszenia burzyły pewien spokój i ład urzędniczy.
Przysyłano ekipy remontowe , które usuwały awarie po awarii i tak by trwało, gdyby te zdarzenia nie powtarzały się w niektórych mieszkaniach po kilka razy, a administracja wciąż naprawiała . Naprawy te nie należą do przyjemności, ani dla „majstrów”, ani dla lokatorów , każdy to potwierdzi ,który choćby malował własne mieszkanie .
Zdesperowani mieszkańcy widząc niekończące się problemy techniczne i obawy o własne zdrowie, a nawet o życie głównie dzieci, zawiadomili nasze Stowarzyszenie „VE-TO”. My nie mogliśmy pokpić zgłoszenia i nadaliśmy mu jedyny możliwy bieg. Zawiadomiliśmy Powiatowego Inspektora Nadzoru Budowlanego, który to z kolei zwołał odpowiednią komisję i rozpoczęły się badania obiektu. Wynik tego badania jest rzeczą wtórną, choć bardzo ważną. Chcemy zwrócić uwagę czytelnika na fakt , że „nie trzeba być prorokiem”, aby przewidzieć, że przy pewnym sposobie zarządzania gminą, jego skutki się ujawnią.
W „felietonach” zwracaliśmy uwagę na niekończące się kadencje włodarzy i z tym związany kalendarz inwestycji, aby odbywały się i kończyły zgodnie z kalendarzem wyborczym. Wówczas nieważne są koszty i jakość, tylko ważny jest efekt medialny i propagandowy. Wspominaliśmy o przecinanych wstęgach, przyjęciach , obecności osób, które gwarantują rangę wydarzenia, jak i jego rozgłos. „Gazetka” gwarantuje wszystkim tym wydarzeniom nieśmiertelność, czyli ma za zadanie utrwalenie w pamięci elektoratu, komu są winni wdzięczność i kto powinien być wybrany. Dopiero w takich przypadkach, kiedy ludzie potrzebują pomocy urzędników okazuje się, jakie są relacje wyborca – urzędnik. W większości przypadków włodarze przypominają sobie o wyborcy w roku wyborczym, a w „międzyczasie” nie są to takie miłe relacje, a wyborca jest zbędny, a nawet natrętny.
Relację te potęguje fakt pierwszy: w przypadku gdy urzędnik jest znudzony pracą w kolejnej i kolejnej kadencji, drugi: gdy urzędnik nie zamieszkuje w gminie w której pracuje, wówczas nie czuje w sposób naturalny więzi z mieszkańcami gminy, ani nie czuje ich problemów , nie ponosi też konsekwencji moralnych, bo po pracy nie musi patrzeć sąsiadom w oczy.
Tak to przy tym jednym zdarzeniu z kamienicą nr 6,7, i 8 zmaterializowały się sugestie z naszych felietonów. Pozostajemy w nadziei, że nasze obserwacje i przemyślenia pomogą Państwu w przyszłości podejmować decyzje, co do osób, które mają Wam organizować życie i za nie odpowiadać. Pozdrawiam.
„BASIOR”